Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o tem myślałam od owego wieczoru, kiedy rozmawiałam z nim w gabinecie. Od tego czasu ani razu nie zaklęłam i ani razu nie powiedziałam kłamstwa. chciałabym go widzieć szczęśliwym, zadowolonym, żeby miał zawsze wszystkie guziki przy surducie i żeby mu obiad smakował, ale wasza Marta na pierwszym planie stawia swego kota. Trzeba ją było widzieć, jak spojrzała na jajka, które dzisiaj przyniosłam. „Przypuszczam, że będą świeże“, wymamrotała. Dałabym dużo w tej chwili, żeby wszystkie jajka były do wyrzucenia. A wy myślicie tylko o tem, żebyście sami jedli, nie troszcząc się zupełnie o ojca. Pani Elliott te jajka specjalnie dla ojca przysłała, ale ja tam do starej Marty nie mam zaufania. Gotowa uraczyć niemi swego kota.
Mary zamilkła wreszcie i krótka cisza zapanowała na cmentarzu. Dzieci z plebanji nie były skłonne do mówienia. Roztrząsały teraz w myśli to, o czem Mary im powiedziała. Jerry i Karol byli nieco zaskoczeni. Lecz właściwie, co im na tem zależało? Zresztą niewiadomo, czy to była prawda? Jedna tylko Flora była zadowolona. Unę wiadomość ta przygnębiła. Pragnęła teraz nadewszystko uciec do domu i wypłakać się porządnie.
— Czy w mojej koronie świecić będą gwiazdy? — śpiewał chór metodystów podczas nabożeństwa, które się właśnie odbywało w ich kościele.
— Ja chcę mieć trzy, — rzekła Mary, której wiedza teologiczna stała się bogatsza od chwili zamieszkania u pani Elliot. — Trzy gwiazdy bły-