Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie, w domu i poza domem ku wielkiemu zgorszeniu całego Glen. Podobno Florę widziano nawet jak zabierała się do żucia gumy kiedyś w kościele, lecz Jerry zapobiegł temu, udzielając siostrze swej braterskiej nagany.
— Byłam tak głodna, że nie mogłam się opamiętać, — zaprotestowała wówczas. — Wiesz przecież, jakie nam dano śniadanie. Trudno było zjeść tę skwaśniałą zupę, więc nic dziwnego, że mój żołądek upomina się teraz o swoje prawa. Guma trochę pomaga na głód. Zresztą, przecież robię to pocichu, więc nikogo nie powinno to obchodzić.
— Ale w kościele nie wypada żuć gumy, — upierał się Jerry. — Lepiej staraj się, abym cię nie złapał na tem po raz drugi.
— A ty w zeszłym tygodniu żułeś gumę na zebraniu kościelnem, — zawołała Flora.
— To zupełnie co innego, — odparł Jerry z powagą. — Zebranie kościelne nie odbywało się w niedzielę. Poza tem siedziałem w kącie i nikt mnie nie widział, podczas gdy ty usiadłaś w pierwszym szeregu ławek. Przytem przy ostatniej pieśni wyjąłem gumę z ust i przylepiłem ją do ławki, a potem wyszedłem i zupełnie o niej zapomniałem. Nazajutrz wróciłem po nią, lecz już jej nie było. Sądzę, że Rod Warren ją świsnął. A szkoda, bo była świetna.
Mary Vance szła przez Dolinę z głową podniesioną do góry. Miała nowy błękitny beret z czerwoną różyczką i płaszcz granatowy. Dłonie ukryła w małej futrzanej mufce. Była ogromnie dumna z tego swego stroju i zadowolona z siebie. Włosy