Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

„Jeżeli tak już ma być, jestem zadowolona, że wszystko już uczyniłam na świecie i wszystko pozostawiam w porządku. Dzięki Bogu, że zdążyłam na wiosnę sprzątnąć dokładnie mieszkanie“. Niektórzy nazwaliby to lekkomyślnością, pani marszałkowo Elliott i mam wrażenie, że jej szwagierka była również trochę tem zawstydzona. Zaznaczyła, że Mira w chorobie postradała nieco zmysły. Ale ja powiedziałam: „Nie, pani Murray, niech się pani nie martwi. Mira zawsze miała taki pogląd na życie“.
— Jim Murray był człowiekiem niezwykle statecznym, — zauważyła panna Kornelja — od najwcześniejszej młodości. Dzisiaj wpadł w rozpacz. Rzadko kiedy współczuję mężczyźnie, wracającemu z pogrzebu swej żony, ale Jimowi Murrayowi współczuję naprawdę.
— Nic dziwnego, że był taki smutny. Nieprędko dostanie taką żonę, jaką była Mira, — rzekła Zuzanna. — Możliwe, że wcale jej nie będzie szukał, bo dzieci wkrótce dorosną i Mirabel będzie się mogła zająć domem. Ale nic nie wiadomo, jak taki wdowiec postąpi.
— Komu można byłoby oddać klasę Miry w szkole niedzielnej? — rozważała panna Kornelja. — Julja Clow zastępowała Mirę podczas jej choroby, lecz na zimę wybiera się do miasta i będziemy musieli poszukać kogoś innego.
— Słyszałam, że pani Laura Jamieson reflektuje na to, — rzekła Ania. — Jamiesonowie przychodzą systematycznie do kościoła od czasu, gdy przenieśli się z Lowbridge do Glen.