Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i im prędzej sprawę swą załatwi, tem lepiej. Myślała o tej sprawie przez całe lato, aż wreszcie doszła do konkretnej decyzji. Poza tem nie powinno ją nic więcej obchodzić, myślała. To, co ona postanowi, musi być załatwione. Nikt nie miał prawa stawiać pod tym względem żadnych sprzeciwów, takie było jej zdanie. Gdy postanowiła zaślubić Aleksandra Davisa, zaślubiła go już po miesiącu. Wprawdzie Aleksander nie zdawał sobie sprawy, jak to się stało, ale przecież to nie odgrywało żadnej roli. Tak samo i w tym wypadku, pani Davis ułożyła sobie wszystko według własnego widzimisię. Należało tylko poinformować o tem postanowieniu pana Mereditha.
— Zechce pan łaskawie zamknąć drzwi, — rzekła pani Davis, wydymając usta z godnością. — Mam coś ważnego do powiedzenia, a ten hałas w hallu nie pozwala mi zebrać myśli.
Pan Meredith posłusznie zamknął drzwi, poczem usiadł naprzeciw gościa. Był jeszcze niezupełnie przytomny, bo umysł jego wciąż lawirował dokoła dogmatów Ewalda. Pani Davis zgorszona była nieco zachowaniem pastora, lecz postanowiła i na to nie zwracać uwagi.
— Panie Meredith, — rzekła, przystępując odrazu do rzeczy, — przyszłam, żeby panu zakomunikować, że postanowiłam zaadoptować Unę.
— Zaadoptować Unę! — Pan Meredith patrzał na gościa oniemiały, nie pojmując o co idzie.
— Tak. Myślałam o tem przez dłuższy czas. Po śmierci męża chciałam już niejednokrotnie za adoptować jakieś dziecko, ale to tak trudno zna-