Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przecież córkami pastora, — mówiła Una, gdy obydwie z Florą wracały tego wieczora do domu.
— My wiemy, a Władzio umie sobie to wszystko wyobrazić, — odparła Flora. — Pani Elliott twierdzi, że odziedziczył to po swojej matce.
— Boże, jaka szkoda, żeśmy się tak pomyliły co do tej niedzieli, — westchnęła Una.
— Nie martw się o to. Już obmyśliłam w jaki sposób wytłumaczymy to wszystkim, — uspokajała Flora. — Zaczekaj tylko do jutra.

ROZDZIAŁ XII.
Wyjaśnienie.

Nazajutrz wieczorem kościół prezbiterjański przepełniony był po brzegi podczas nabożeństwa, które odprawiał wielebny dr. Cooper. Doktór Cooper znany był jako najlepszy kaznodzieja i kierował się zawsze tę dewizę, że pastor, wyjeżdżając do miasta, powinien być ubrany odświętnie, a odprawiając nabożeństwo w kościele wiejskim, powinien wygłaszać najciekawsze kazania. Lecz po powrocie do domu parafjanie nie o dzisiejszem kazaniu mówili. Coś zupełnie innego absorbowało ich umysły.
Gdy dr. Cooper na zakończenie odchrzęknął i zaintonował „Módlmy się“, nastała krótka chwila ciszy. W prezbiterjańskim kościele Glen St. Mary przyjął się zwyczaj, że nabożeństwo odbywało się zawsze po kazaniu, a to tylko dlatego, że dawny