Strona:Lucjan Szenwald - Scena przy strumieniu.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gadatliwą uśpił melodją
i opryskał słoneczna pianą.

W takiej chwili jest półcień światłem,
hukiem — odgłos rosnących łodyg.
Bicie serca rękami zatłum
i posłuchaj, co mówi ten oddech.


∗             ∗

Kamień padł w rozszeptaną noc,
rozbił ciszę wtargnięciem głuchem.
Nagłym świstem spłoszona noc
kroki świtu złowiła uchem.

Kamień padł z rozognionych rąk,
krzywym lotem gałęzie pociął,
w furkocący rozwinął się krąg,
zaklekotał w szuwarach, jak bocian.

Szli o brzasku chłopi po chróst,
kamieniami walili w świerki.
Niósł się w bór z niewesołych ust
Śpiew — nie śpiew. chłopski poświst cierpki.

żar wczorajszy pniaki osmalił,
pod stopami kołysał się teren.
Po litr szczawiu, po garnek malin
chłopi szli przez las tyraljerą.