Strona:Lucjan Szenwald - Scena przy strumieniu.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Drzewa, chaty, drzewa znów!
W przelocie mijamy
nieforemne plamy
krów.

Brzęczące depesze
wiatr we włosy sobie wplótł.
Każda iskry krzesze,
krzycząc: „Ja się śpieszę!“
— i skrzydłami trąca drut.
A na drutach wróble w pisk.
jak na linjach punkty nut.
Zapach rozoranych rżysk
tłoczy się, ucieka.
Srebrzy w słońcu rzeka
pysk.

Pochłaniamy tory!
Przepływamy dzień nawskroś!
Wrzask radosnej sfory
rozdzwania bufory.
Pod wagonem skryta oś
bierze niespodziany skręt.
Tem, wagonie, głośniej głoś
pieśń stłoczonych naszych pięt!
Koła grube, skrzypcie!
Szybciej, szybciej, szybciej!
Pęd!

Jazda, panie Gwiazda!
Mosty, rzeki, piargi, — precz!
Nam zielony las da