Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieboraka chwytali mięsiwo. Co za obraz przedziwny! A w wyższym rodzaju, starego księcia Adama Czartoryskiego, obraz dawnych wojewodów, lub téj mięszaniny nowego poloru z azyatyckim przepychem i grubym jeszcze sarmatyzmem; co to uroku w takich wystawach!.... Zacznij tylko na dobre a rzecz pójdzie sporzéj niż mniemasz, bo wiązanie jest łatwém, stokroć łatwiejszém niż w poezyi; a wreszcie po jednéj godzinie pracy tak się zacznie w głowie mnożyć materyału że pisać nie nastarczysz. Przeplataj komicznością sceny dla dodania im rozmaitości, byle nie wyszydzenie przeszłości stało się głównym obrazem, lecz raczéj wyświecenie dawnéj prostoty, gościnności, poczciwości, wiary i nieco rubaszności, która przecież nie była bez wdzięku.“
Morawski z poematem swoim prędko się uwinął; w wielu miejscach znać jednolitość odlewu; gorączkę zapału, która go nie opuszczała. Zapewne jednak nieobeszło się bez piłowań, gładzeń, może uwag pociągających za sobą pewne złagodzenia, odmiany, wykreślenia... Oparł się temu autor, mianowicie gdy mu radzono omijać katastrofę rozbioru:
„Co do nierozdrapywania rany, którą już inni