Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liście[1] szczegółowiéj się wyraża do Jędrz. Koźmiana.

„Ja dziś spróbowałem dalszego ciągu mojéj ramoty, i 50 wierszydeł nabazgrałem, to jest cały romans Dziadunia, bo w takim obrazie mnóstwo być powinno obrazków, podobrazków, lecz krótkich, dla rozmaitości. Ztąd zdaje mi się, że wesele jako 200 wierszy najmniéj wymagające, byłoby najlepiéj odrzucić. Jest coś ostrzegającego w każdym pisarzu czego słuchać trzeba, jakiś takt, instynkt w budowaniu treści, które on tylko pojmuje. Najtrudniejszą rzeczą w podobnych poematach, powiązać naturalnie, tyle szczegółów, i taki styl dobrać, któryby wznosił się nieco nad poziom zwykłéj pogadanki domowéj a przecież nie utracił wdzięku poczciwéj rubaszności. Jakaś pleśń starożytna powinna powlekać pewne wyrażenia, i przyczyniać się przez to do charakteryzowania czasu i poezyi słowa. Miłość nawet owych czasów koniecznie z religijném uczuciem musi iść w parze, inaczéj nie byłaby to miłość ani panów Jakóbów, Rafałów, ani panien Benigny i Pulcheryi. Tak ja pojmuję;

  1. Z 4go lutego 1848 r.