Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nowy to dowód, że byle co przyszło z emigracyi, tak już ślepo chwalimy. Toż samo było z tylu poezyami szumnemi, a nędznemi. Szczęściem już straciliśmy podobną ślepą wiarę w ukraińskie i wołyńskie płody, którym także dość wydziwić się kiedyś nie mogliśmy. Ja dla emigrantów jestem co do literatury surowszy, niż dla innych; bo oni mają więcéj czasu do rozjaśnienia rzeczy, więcéj sposobności wśród wykształconego ludu do wytrawienia siebie; więcéj wolności do wydania swych myśli i uczuć, słowem, do wszechstronnego wykształcenia siebie. Jeżeli więc są takie mierności, jak Rogowskiego pamiętniki, tak piszący dramata, jak Słowacki, tak siejący fałsze i historyczne i religijne jak Mickiewicz w swoich prelekcyach — nie mogę bez oburzenia się mówić o nich, pomimo cześci dla ich wyższości. Niech oni tylko wiedzą jak ich sądzimy i sądzić umiemy, a pewno na lepsze się zmienią.“
Na nieszczęście ta umiejętność sądzenia nie dochodziła do emigracyi, która w przekonaniu, że kraj przyjmuje jéj pisma literackie i polityczne jakby święte, nietykalne orakula, nie oglądała się na sąd domowy. Kto sobie przypomni