Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tomniéj odprawił. Prosił tylko komisarzowéj o świécę woskową, i z przyniesionych najdłuższą wybrał i pojechał do Zaniemyśla. Tam przybywszy i obejrzawszy kościół świéżo przez siebie zrestaurowany i upiękniony, wszedł do proboszcza, zamknął rachunki tyczące się rzeczonéj restauracyi; zjadł doskonale obiad, wypił kawę i wezwał kapłana aby z nim szedł na wyspę. Przed odejściem jednakże oddał mu do przechowania szkatułeczkę z kluczykami. Poszli wreszcie, lecz gdy przybyli na jezioro, zatrzymał się, mówiąc że po śliskim lodzie mógłby się proboszcz obalić, i kazał wprzódy ściészkę wysypać piaskiem. Przyszedłszy na wyspę prawdziwie uroczą, zaczął opowiadać o przyjemności tego miejsca. Nakoniec pyta się proboszcza czy prochu dostanie w mieście a dowiedziawszy się że dostanie, posłał kupić — gdy go przyniesiono, zaczął (jak to zwykle czynił) z będącéj tam armatki strzelać. Pożegnał nakoniec księdza który odszedł, niechcąc panu hrabiemu, zapewne mającemu jakie zatrudnienie przeszkadzać. Został stróż i dziewczynka. Stróża wyprawił do rąbania lodu; mała tylko dziecina została. Dał jéj tę świecę do zapalenia w kuchence; a tymczasem nabił kulą