Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie znaczy; mówię tylko o mojém uczuciu, nie szydzę z innych, że się w nim rozmiłowali; nie chcę oziębiać ich roskoszy.“
Zapewne w tém rozdrażnieniu jakiego doświadczał od przeciwności, musiał go Kajetan Koźmian uspakajać i nieraz cytować jaki stoiczny morał z ulubionego sobie rzymskiego poety, co spowodowało ową wycieczkę, prawdę powiedziawszy, dość słuszną.... Pięknie brzmiąca wymuskana saficka strofka, nietęgi to balsam na sercowe rany.
Na wygnaniu kiedy był pozbawiony wolności, ustępował przed niepodobieństwem; lecz teraz wolny, czując się w każdym kroku skrępowanym — niedziw, że się gryzł i szamotał....
Jędrzéj K. zgadując ten jego niepokój, ciągle go nakłaniał do pisania.
„Nudzisz mię zawsze tém wołaniem: Pisz! Chyba nie wiesz co się w mojéj duszy dzieje. Kontent jestem, że przynajmniéj rozumieć mogę co czytam, a ty chcesz żebym tworzył! Do obudzenia poezyi w duszy trzeba zapewne pewnéj dozy nieszczęścia; ale kiedy się téj trucizny codzień więcéj dolewa, kiedy się chodzi po cierniach, śpi na cierniach, kiedy wszystkie wielkie i cała szarańcza małych przykrości oblegnie czło-