Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z Polesia, w zimowéj porze — ale przyjechawszy na komorę do Uściługa, nie puszczono je dla braku jakiéjś paszportowéj formalności.... Wypadek ten pociągnął za sobą znowu kilkomiesięczną zwłokę.
„Wtenczas, kiedy każdą chwilę chciałbym opłacić złotem, krwią — znowu tak straszliwa zwłoka! Serce wreszcie nie wystarczy na tyle przykrości, zawodów, boleści! czegóż ja już w tém głupiém życiu nie zniósłem? Najdrobniejszego nawet życzenia już nie śmiem rościć. Ledwie pomyślę jaką pociechę, już więdnie. Niechże mi teraz Flaccus przychodzi z swoim aequam mentem. Łatwo się tak prawi przy Massyku, pośród róż Tyburu, ale zajrzawszy w rzeczywistość życia, w głębie serc, w źródła tylu boleści, nie tak się do człowieka przemawia. Nie mówi mu się zapewne: becz! ale téż nie rzuca się tak srogiego lodu na sam ogień uczucia. Ten człowiek nigdy nie musiał łzy widzieć; kiedy dernął z placu bitwy, gdzież podział aequam mentem? Nie cierpię go, czy dla tego że jest bez serca, czy dla tego że mi go przez wszystkie otwory i pory wtłaczano, i aż do niesmaku nim przesycono. Zdanie moje przecież nic w téj mierze