Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta jego zaciekłość do czytania wszystkiego bez braku i ładu, jest tak zupełnie, jak ta nie jednego z naszych paniczów zaciekłość do podróżowania;

Co nowych miast stołecznych niezmiernie ciekawy,
Przelata wszystkie bruki Berlina, Warszawy,
Londynu i Paryża porachuje wieże,
Rozsiewa miliony, zdumiewa oberże,
I na to w swéj latance cały czas utraca
Że dość głupi wyjechał, a głupszy powraca.

Muszę przerwać list i zasłonić, bo przez manię czytania i do niego już tu zagląda. Możebym i dobrze zrobił, gdybym tego nie bronił. Jakżeżby się skrzywił! możeby się choć w części poprawił, bo z całego błędu niepodobna.... Odszedł wreszcie, Bogu dzięki!
Babsko stare, mające 68 lat, do których ani jednéj minuty nie brakuje, kazało mnie sobie malować. Tém się przynajmniéj pocieszam, że będąc sąsiadką mego brata, dla niego zapewne ten dar gotuje. Portret ten jest u malarza Gładysza na Bielańskiéj ulicy; możesz go zobaczyć. Świdziński mówi, że bardzo podobny. Miałeś i ty kiedyś odmalować dla mnie swego ojca lecz nie każ-że go wystawiać szumnie lub nadto poetycznie; niechże nie wygląda: