Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jaśniéj wypowiedział Morawski swój stosunek do żołnierza w jednym liście do Koźmiana, z powodu użaleń się niektórych obywateli lubelskich na ciężary kwaterunkowe: „J’ai aussi des devoirs envers le soldat; kiedy mu się każe umierać w bitwie, to przynajmniéj w pokoju trzebaby mu być ojcem.“
Jenerał z takiemi zasadami mógł śmiało liczyć na miłość żołnierzy. W całéj téż armii uważano go za człowieka, przez którego usta gdy przeszedł rozkaz lub wyrok najsurowszy, tracił swą dzikość lub szorstkość.
Prócz powyżéj rzuconego szkicu towarzystwa radomskiego, widać, że nie znalazł dość godnych oryginałów, żeby się dla nich łatwy dowcip jego fatygował. Z jednym się tylko spotkał, w którego oczach niniejszy list pisał do J. Koźmiana:
„Chciałem ci napisać list długi — kiedy oto wchodzi do mnie jeden tutejszy jegomość, co ciągle książki odemnie pożycza. Nudnaż to figura, wszystko co złapie bez pardonu czyta. Gdybyś mu głowę otworzył, ujrzałbyś:

Śmieszny zbiór wszystkich nauk w jednym mózgu zbity:
Homery, kalendarze, kantyczki, Tacyty.