Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/043

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dobrze strofkę utoczyć, jak inny, z każdéj okazyi jaka się nawinęła. Widok własnéj karykatury powinien był ich oświecić i nasunąć pytanie: czém jest poezya? Ale ten komiczny praecursor zbliżającéj się prawdziwéj poezyi, nie zreflektował ich; uderzyli nań orężem swojéj wyższości, postrzelali strzałami dowcipu, myśląc zapewne, że to wzmocni powagę szkoły klasycznéj. Morawski żartował z Jaksy i płatał mu figle, ale rozumiejąc co jest poezya, lekceważył takiego współzawodnika, i dla uspokojenia zaalarmowanych musiał im tłómaczyć nicość jego utworów. Na nieszczęście brakowało Marcinkowskiemu wyższéj pozycyi w świecie, — mając ją, byłby wierszami swemi ogromnie zaniepokoił klasyczny obóz, nader troskliwy o utrzymanie swojéj powagi i godności.
Marcinkowskiego zwykle uważano za krotofilne zjawisko towarzyskie, należące do pomyślniejszych dawnych czasów, za rodzaj wypchanéj lalki, do któréj mierzono dowcipem poobiednim... lecz kto bliżéj się przypatrzy i skombinuje go z nowym duchem wiejącym od Wilna, — ujrzy w nim narzędzie do zachwiania wiary w niemylność, jaką sobie przyznawał areopag klasyczny, którego wszystkie słabe strony ten intruz parnaski naraz odsłonił.