dobnych téż figlów wiele mu napłatał, a mianowicie napisał na niego balladę, którą, on jakoby przez pocztę odebrał z Warszawy i podejrzywał o nią jenerała Wincentego Krasińskiego. Ballada ta w swoim czasie obiegała w licznych kopiach. Żałuję że nie mogę jéj dosłownie przytoczyć; każdy wiersz tryska dowcipem. Treść tylko pamiętam:
Nad Wisłą stoją zwaliska zamku w którego podziemiach ma być jezioro, a na jeziorze pływa „księżniczka w złotą kaczkę zamieniona“ któréj pilnuje djabeł w postaci smoka. Dowiedziawszy się o tém Jaksa, uczuwa rycerski animusz, i napakowawszy kieszenie wierszami, pewnym jest że djabła rozczuli i księżniczkę wyzwoli. Udaje się w podziemne lochy, i czyta djabłu swój poemat: Gorset; — djabeł usypia, — a on tymczasem w koperczaki do kaczki, która przybiera właściwą postać. Kawaler prezentuje się ślicznéj księżniczce:
W herbie mym noszę srogiego lwa z gryfem,
Z krwi książąt greckich wyszedł piérwszy Jaksa,
A imię moje prostym logogryfem
Jest wsławionego dziełami Ajaksa.
Wyprowadza ją więc, a gdy przechodzą obok