Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uderzał, że on przez rok jeden więcéj napisał, niż oni przez całe życie.
Odtąd Jaksa stał się celem dowcipów, epigramatów, nawet poematów, które z rąk do rąk obiegały, pobudzając do śmiechu jego kosztem. Nie znalazłszy on w stolicy takiego powodzenia, o jakiém marzył, przyjechał do Lublina i udał się pod skrzydła Morawskiego, który dał mu u siebie stół i mieszkanie, a nawet karétę na usługi, z czego się bardzo pysznił. Marcinkowski oddawał wizyty, robił się znakomitą figurą, wszędzie proszony i nieproszony czytywał swoje wiersze, i pisał nowe na cześć miejscowych piękności, co mu niejaką wziętość u płci pięknéj jednało. Morawski bawił się nim, a często i nudził, jeżeli go nagabywał swemi wierszydłami i prosił o zdanie lub radę. Wesoły jenerał trzymał się innéj z nim taktyki niż weredyczny Koźmian: potakiwał on właśnie jego największym głupstwom, dodawał nawet do nich konceptu; i tak, kiedy Marcinkowski w wierszu na pochwałę Lublina mówiąc o Leszku Czarnym, z powodu rymu zrobił go Leszkiem wtórym, Morawski zwrócił jego uwagę na ten błąd przeciw historyi i radził użyć epitetu: Leszek bury, kolorem do czarnego zbliżony. Po-