Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

téż rozdał im poeta role: kiedy pierwszy stacza rycerski bój z wojskiem koronném — drugi przebudzon z snu pijanego, bezbronny zamek napada, podpala i w jego gruzach się grzebie. — Podobnych postaci pełno w całym poemacie; a wszystkie żywe, poetyczną rzeczywistością przyodziane, mimo, że wyobraźni są dziećmi. Orlika i Ksenia: aczkolwiek pierwsza w scenie zamordowania rządzcy przypomina Parysinę, a druga na myśl przywodzi obłąkaną Blankę w Dziewicy jeziora — jednakże powinowactwo to zaciera się pod rysunkiem i kolorytem właściwym poecie. Orlika zawsze pozostanie typem Ukrainki, téj ofiary chuci swojego pana, ale gotową mścić się żelazem za śmiertelną obrazę serca. Ksenia, to znowu cała poezya i wiara gminu upostaciowana; upiór — topielec — zjawia się jak zła wróżba na wieczornych schadzkach, i, jednego tylko Nebabę zastraszyć niemoże, który się rzuca nań z pięścią, jakby się czuł wyższym nad sam przesąd gminu... A lirnik-że? — ów tajemniczy ślepiec, pewien mefistofelicznéj ironii, zjawiający się tak niespodzianie Nebabie w gęstwi boni — jakaż to oryginalna kreacya!
Niemożna już nic trafniejszego stworzyć z włó-