Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miał w oczach ziomków otoczyć. Wszakże pracował on nietylko na samego siebie; serce jego braterskie powiększyło się uczuciem ojcowskiem dla młodszego brata, którego po śmierci rodziców utrzymywał z własnych dochodów, naprzód w krakowskich, późniéj w poznańskich szkołach, a w końcu na uniwersytecie wrocławskim i berlińskim...
Błogosławieństwo Opatrzności najczęściéj spływa na poczciwą pracę ubogich — niedziwmy się i nienazywajmy nieszczęściem, kiedy padają wielkie majątki trwonione w próżniaczym nierządzie — człowiek prawie zawsze jest twórcą swojéj złéj lub dobréj doli...
Po ukończeniu jednocześnie ze starszym bratem szkół departamentowych lubelskich w r. 1812 dotknął go cios najboleśniejszy: bo zgon tego brata i nauk towarzysza. Bardziéj osierocony niż kiedykolwiek, udał się do Krakowa dla pobierania wyższych nauk na tym jednym w epoce Księztwa Warszawskiego uniwersytecie.
Przybywszy do obcego miasta, młody, niedoświadczony, bez funduszu i znajomości między ludźmi, znalazł w osobie Adama Czapskiego, któremu od jednego z profesorów był poleconym, osobliwą pomoc w uzyskaniu miejsca dającego mu środek