Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W ogóle rozpatrując się w jego wierszach, spostrzegamy umysł młodzieńczy, który zarwał wyobrażeń przesadzonych: o uszczęśliwieniu rodu ludzkiego, o bezwzględnéj równości, o pokoju wiecznym, pomięszanych z jakiemiś odłamkami epikureizmu, z niewiarą w życie przyszłe, z rozpaczaniem we wszelką inną szczęśliwość prócz téj którą osięga się złotem, z szyderczém politowaniem dla cierpiącéj cnoty, z wychwalaniem znowu horacyuszowskiéj maxymy: medium tenuere beati — i wyobrażeniami temi rzuca rękawicę stolicy i jéj społeczeństwu; drwiąc z panów, z mnichów, z urzędów, z obyczajów — myślałbyś że drugi Kato, surowy równie i dla siebie, gorąca dusza zatopiona w swoich ideałach; ale przeciwnie! — to młokos co dopiero piąty lustr zaczyna, a już się gniewa, że świata nieużył[1] Używać, używać! przed 80 laty godło to błyszczało już na chorągwiach reformatorów, kapłanów materyalizmu, tak samo jak dzisiaj błyszczy.

Gdyby być panem dobréj wioski — powiada w tymże wierszu do Bielińskiego — gdyby moi przodkowie byli zbijali grosz do kupy, a mniéj

  1. Patrz wiersz jego do Bielińskiego — Myśl moja 386. ed. Mostowskiego.