Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

liści, choć w pobożności i gorącości daleko nam do nich. Toż i Kochowski oskarżony o swoje fraszki przez źle zrozumianą gorliwość, czy zawiść do akademii krakowskiej, która na nich położyła „imprimatur,“ — zasłania się obyczajem naszym i powagą dawniejszych pisarzy. Mówi on w swéj obronie: „Za dawnych czasów nietylko téj wolności nie ganiono, ale i owszem chwaloną była, zwłaszcza w narodzie polskim te jovialitates żartów, i w posiedzeniach przyjacielskich bawiące rymy, miejsce miały. Pisał Jędrzej Krzycki arcyb. gnieźnieński Epigramata, Jan Kochanowski, Miaskowski, Rey, Jagodziński, Wojciech Inez Jezuita. — Niewiem jednak, aby kto z pomienionych na tak severam crisim przychodzić miał, jaka mię teraz potyka. I owszem, skoro nasz polski, Jan Kochanowski poemata swoje „wielkiemu senatorowi Piotrowi Myszkowskiemu, bisk. krak. surowemu przystojnych obyczajów cenzorowi, przypisał.“ — Nagabywany poeta powołuje się jak widzimy na Jana z Czarnolesia, lecz zdaje się że wtedy jakiś ciemny fanatyzm i na śpiewaka Psalmów ciskał kamienie i pomawiał go o herczyę; wiersz Kochowskiego: Apologia za Janem Kochanowskim wyraźnie odnosi się do tych niewczesnych gorliwców: