Strona:Lucjan Siemieński-Listy Kościuszki.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z wdzięcznością w sercach tkliwych wznieca okazane dobrodziejstwo.
Nie dziwię się, że JWPan dobrodziej uprzedzonymo mnie będąc od osób źle mnie życzących a może interesowanych, masz o mnie tak podłą, nikczemną i upośledzającą opinję o uczciwości, o charakterze i honorze moim, co razem z życiem zawsze ważyłem. Z otarciem łez teraz mu wyrażam: Boże! niech padnę trupem, jeżelim kiedy przypuścił cień nawet myśli targania związku tak świętego, spokojności małżeńskiej, albo prawa wlanego mu z natury, zawsze szanowanego dla mnie. Że kocham JWPannę Chorążankę, rzecz jest pewna, a że mu odkryła to jako ojcu, właśnie i moja chęć to była. Ale widząc chroniącym się JWPana dobrodzieja odemnie i usuwającym się od przyjaźni, którą dawniej zaszczycić mnie raczyłeś, szukać dla siebie sądziłem przychylniejszej pory, i odtąd krok mój już nieśmiały był a nawet nie wiedziałem jak sobie mam postąpić. Nie raz przypatrywałem się twarzy jego, ale obaczyć nie mogłem przychylnego rysu dla