Strona:Lucjan Siemieński-Listy Kościuszki.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do zarzutu, wesołem okiem podnieść głowę w górę mogę, ale nie pogardzającem na nikogo. Niech się stawi kto do zarzutu, a każdego zawstydzę, niech się nie boi zemsty; ale świadkami będą bronić się i okażę prawdę, a nareszcie jeżeli mam być zawsze w podejrzeniu, mam sprawować zawsze umartwienie, uchylę się od wszystkiego, abyście były szczęśliwemi. Boże daj wszystko co chcecie, ja spokojności życzę, życzę w przyjacielu, jeżeli otrzymam, znaleźć zobopólne zaufanie, przywiązanie, delikatność, czułość, tkliwość. Od głupich, zawistnych, złych, mściwych, zawsze będę uciekać, w obrębie małych szczęśliwości żyć pragnę.
Zapytajcie się przecie uczciwych ludzi i nie mających interesu, na przykład: ks. jenerała Czartoryskiego, Morskiego i innych w tej klasie, a jeżeli oni co złego o mnie powiedzą, wierzcie wtenczas; ale podłe dusze, przyzwyczajone do zmieniania z wiatrem sentymentów swoich, aby miały wiarę? Lecz wierzcie co chcecie, daję wam na wolę.
Macie rozum i piękny, możecie rozeznać sami prawdę od fałszu; ja zaś kontent je-