Strona:Lucjan Rydel - Pan Twardowski.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oczarował serce baby.
Jejmość dowcip swój wytęża,
By dawno zwiędłe powaby
Wskrzesić: przecudny rumieniec
Na twarzy maluje szminką,
Wprawia zęby, trefi włosy,
Lub raczej… trefi perukę,
Sznuruje się nakształt osy
I z najsłodszą w świecie minką,
Zbrojna w mizdrzenia się sztukę,
Przychodzi jednego rana
Pukać do drzwi czarodzieja
Misternie wyfiokowana.

Lecz zawiodła ją nadzieja,
Choć umizgała się mile,
Chcąc by przyjął ją za żonę.
Mistrz Twardowski krotochwile
Jął z niej stroić niestworzone:
Mruknął coś — i nagle krzesło
Niezmiernie ciężkie, dębowe
Z babą w górę się uniesło..
Ze strachu straciła mowę,
Nie przymila się, nie wdzięczy,