Strona:Listy o Adamie Mickiewiczu.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Kochany Panie Władysławie,
Florencya, 20 czerwca 1874 roku.

W roku 1853, Ewaryst Estkowski, pedagog z księstwa Poznańskiego, przyjaciel mój przyjechał do Paryża. W czasie potułaczki mojéj w księstwie, pracowałem do jego szkółki dla dzieci, w któréj drukowane były moje wiersze i ztąd zawiązała się pomiędzy nami przyjaźń, któréj wspomnienie liczę do najmilszych moich. Uprzedzony listem o godzinie przyjazdu, czekałem go na kolei żelaznéj, a pragnąc uczcić jednego z najwytrwalszych pracowników dla ludu i ugościć jak brata, zaprosiłem do siebie na gościnę, albo raczéj do nas, a było nas wtedy trzech razem mieszkających: nieodżałowanéj pamięci Jan Gajewski, inżynier, najszlachetniejszych uczuć młodzieniec, jedno z tych ślicznych świateł, które jak meteory przemykają po naszém niebie bez słońca; wysokich zdolności, powagi w czynach i słowach, syn najprzywiązańszy, wzór i przykład dla całéj młodzieży emigracyjnéj, niestety zabrany nam tak prędko do lepszych światów w najpiękniejszym kwiecie wieku. Panusiewicz Aleksander, krewny Gajewskiego, oficer z wojny węgierskiéj, którego celem jedynym na wychodztwie było niesienie pomocy cierpiącym i ubogim, najczcigodniejsza osobistość, komu on nie służył, któremu z braci nie dopomagał? zacni ludzie, poświęceni do końca: Gajewski, Panusiewicz, Elzanowski Seweryn, Ksawery Norwid, Dziekoński i tylu innych, gdzie was szukać? W którą się stronę za wami oglądać? Większa