Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/507

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i t. d. już w 1901 r.; od tego czasu, aż do sierpnia b. r. te paki, a było ich sporo, stały w wilgoci i wcale nieprzewietrzane. Wszyscy tutaj mówili i mnie samemu się zdawało, że prawdziwy to cud będzie opieki Matki Najśw., jeżeli nie będzie to wszystko zgniłe, albo zepsute przez szczury, myszy i owady. Gdy zakonnice przeznaczone do mego szpitala, wyruszyły z Tananariwy, X. Biskup Cazet powiedział im przy pożegnaniu: »Będziecie Siostry miały tam przykra robotę z pakami, bo wszystko w nich na pewno zgniło«. Przybyły zakonnice, otwieramy paki i ku wielkiemu zdziwieniu znajdujemy wszystko zupełnie całe i nieuszkodzone. Więcej Ojcze powiem: między ornatami było kilka obrazków papierowych, te obrazki mokre i zlepione, a ornaty suchuteńkie, jakgdyby wcale w wilgoci nie były. Aksamit tak wrażliwy na wilgoć, a na ornatach nawet plam od wilgoci nie było, nietylko że niezepsute wcale. Przysłały były przed niewiem wielu laty WW. MM. Karmelitanki bieliznę mszalną, wszystko to używam teraz przy Mszy św. i wcale nie trzeba było prać tych puryfikaterzy i korporałów, bo wszystko śliczne i świeże, jakby dopiero co wyszło z rąk tych drogich Matek. Wszyscy mówią, że to wyraźny cud, bo po ludzku sądząc, niemożliwem było, żeby to rzeczy nie były uszkodzone przez tyle lat, nie będąc wcale przewietrzanemi. Dalej, te wszystkie paki, jak również mnóstwo rzeczy, które sprowadziłem dla chorych, jako to: odzież, naczynia kuchenne, lampy, latarnie i t. p., były w Ambatovory, t. j. w jednej ze sal szpitalnych przez ośm lat, ja i chorzy byliśmy o cały kilometr