Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/506

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzieło ludzkie, ale sama Najśw. Panna założyła ten szpital i Sama prowadzi to dzieło, wszyscy tutaj, co znają nieco bliżej to dzieło, utrzymują jednomyślnie toż samo. Przytaczam tu niektóre tylko dowody opieki Najśw. Panny nad nami, bo któżby był w stanie wyliczyć wszystkie łaski, jakie Ona zlewać na nas raczy. Od samego początku, aż do obecnej chwili kiedy to piszę, na każdym kroku nic innego, jak same tylko trudności i przeszkody, jak to Ojcu dobrze wiadomo, nieraz było już tak nawet, że gdyby nie ufność w opiekę i pomoc Najśw. Panny, toby trzeba było chyba dać za wygranę zupełnie. Wybawiła nas Matka Najśw. z tych kłopotów i doprowadziła dzieło do końca. Szpital był już na ukończeniu i potrzebne było koniecznie zezwolenie od rządu, bo bez tego nie można było otworzyć szpitala. Zwiedzali mój zakład doktorowie rządowi, a nawet i gubernatorowie, podobało się wszystkim urządzenie, chwalili wszyscy wszystko, ale co do pozwolenia, bardzo na dwoje babcia wróżyła, zawsze znalazło się coś do zarzucenia, a nawet zaczęto już przebąkiwać, że aprobaty rządowej nie dostanę wcale. Usłyszawszy to, powiedziałem kilku osobom, że ja kpię z tych wszystkich strachów i mówię, że aprobata będzie, bo Matka Najśw. rozporządza wszystkiem, a nie ci, co mają wydać tę aprobatę. Nie przestawaliśmy modlić się i prosić, wysłuchała Najśw. Pani, bo aprobata nadeszła na piśmie ze wszystkiemi formalnościami. Dalej, zaczęły dla mnie nadchodzić paki ze wszystkiem możliwem, t. j. przyborami kościelnemi, bielizną, odzieniem, różnemi sprzętami do użytku chorych, do apteki, do opatrunków i t. d.