Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/472

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rokie, i wyczekują pojawienia się wody, na której widok głośne okrzyki podziwu. Dzieci w całem znaczeniu tego słowa.
Na skończenie szpitala mam, dzięki Bogu i miłosierdziu łaskawych ludzi, dość pieniędzy, ale prawdopodobnie bardzo maleńko zostanie na utrzymanie chorych, a o zakonnicach, niezbędnych do obsługi szpitala, jeszcze i mowy niema, bo nie mam funduszu na to. Choćby zresztą na zakonnice przyszło się jeszcze jakich parę lat czekać, mniejsza z tem, dopóki da Bóg siły i zdrowie, będę sam wszystkiem, jak byłem dotychczas. Bardzo mi chodzi tylko o to, żebym mógł mieć jak najwięcej dusz dla Pana Jezusa pozyskać i dlatego proszę pokornie wszystkich, kto może i łaskaw, żeby dla miłości Matki Najśw. dopomagali mi w tem, choćby najmniejszemi datkami. Będzie miejsc 200 w szpitalu, ale liczba chorych zależy li tylko od funduszu na utrzymanie. Kasa, w której ten fundusz się znajduje — miłosierdzie ludzkie — żeby zaś ta kasa nie była opróżnioną, to rzecz Samej Najśw. Pani, w której całą ufność pokładam. Jak powstanie szpitala, tak też jego istnienie oparte li tylko na jałmużnie, żadnej innej pomocy nie mam wcale.
U nas nienajlepszą przyszłość przewidują, wciąż mówią, że z nami tu wkrótce tak będzie, jak we Francji. Rząd skasował już sporo szkół po posterunkach misyjnych. Wszystko to jednak nie przestrasza ani zniechęca mnie wcale, ufam mocno, że mój szpital ostoi się i za łaską Bożą będzie wydawał owoce dla nieba, bo Matka Najświętsza potężniejsza, niż wszystkie rządy na świecie razem.