Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/414

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LIST LII.


Fianarantsoa, 26 grudnia 1904.


Do napisania tego listu zbierałem się więcej, niż czajka za morze. Kilka razy zaczynałem, a raczej chciałem zacząć, i nie zacząłem ani razu. Byłem bardzo nieswój, tak, że ani dwóch myśli skleić nie mogłem. Rozumem nigdy się poszczycić nie mogłem to tak, ale wskutek czego tak kompletnie zgłupiałem, tego sobie wytłumaczyć nie mogłem. Niedługo jednak czekałem na rozwiązanie zagadki; coś tydzień potem pokazał się sprawca zamachu, jak szydło z worka. Chwyciła mnie febra i trzepała mną całe dwa tygodnie bez przerwy. od bardzo dawna nie miałem jej, zatem prawdopodobnie teraz musiałem spłacić dług z procentami razem, czego zapowiedzią była ogólna niezdolność do wszystkiego; chininy sobie nie żałowałem, post ścisły zachowałem i teraz zdaje mi się, że już po wojnie; czy na długo, Pan Bóg raczy wiedzieć. Nie ma Ojciec wyobrażenia, jak obrzydliwie smakuje taki sezonik trzęsawicy, człowiek wtedy ani do tańca ani do różańca, jak to mówią, w ścisłem