Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/411

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kiem otoczeniu (800 trędowatych, bez pomocy religijnej, prawie żadnej — poganie, protestanci etc., etc., po większej części ostatnia hołota razem skupiona) i warunkach, nie tak to łatwo utrzymać się w równowadze. Gorąco prosiłem Matkę Najśw. przez całe te dwa lata naszego rozłączenia, żeby mi tę biedaczkę raczyła zwrócić napowrót. Ot i wysłuchała Matka Najśw., za co Jej ustawicznie dziękuję i proszę o łaskę, żebym mógł tę duszę dla Niej uratować. Jest już znowu ona na dobrej drodze i mam w Bogu nadzieję, że nie zginie, bo jak tylko ma kogoś, co ją prowadzi, to uległą jest zupełnie i chętnie wykonuje, co się jej poleci. Łatwo bardzo może z niej być wyborna katechistka i infirmerka w nowem schronisku; ma wielkie nabożeństwo do Matki Najśw., wszystko zatem się uda.
Jeżeli łaska, to bardzo proszę o parę słów zachęty dla niej, to ją podniesie na duchu; na liście do niej proszę postawić1, to ja już będę wiedział do kogo pisany; umyślnie radziłem jej nie podpisywać swego nazwiska na tym liście. Kiedy przyszła, to całe jej przywitanie ze mną był płacz; na drugi dzień przyszła pomówić ze mną i ledwom mógł ją uspokoić tak płakała; wszystko za łaską Bożą już uregulowane i na dobrej znowu drodze.
2. Do Matek zasługujących uwielbienie — Panien świętych.
Matki moje najdroższe, ja proszę Was, módlcie się Wy za mnie, żebym był dobrym chrześcijaninem, uświęcił moje życie, i miał serce uległe1 w służeniu Bogu, żebym wszedł do nieba razem z Wami, chociaż nie widzieliśmy się jeszcze oczami na tej ziemi.2 Od dnia mego rozdzielenie z księ-