Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bry ton — niedarmo zatem mówią, że co kraj, to obyczaj. Malgasze, jak wogóle wszyscy dzicy, nadzwyczaj łatwo się orjentują, mają wprawdzie w swoim języku wyrażenia prawo i lewo, ale nigdy ich nie używają, chyba czasem, jakby wyjątkowo tylko. Kierunek zawsze oznaczają słowami północ, południe, wschód i zachód. »Idź na wschód«, mówią, »połóż to na północ« i t. p. Choć oni się tym sposobem doskonale kierują i rozumieją, ale swoją drogą to nieraz porządnie dziko brzmi dla nieoswojonego z tem ucha. Tak np. jak mnie się kiedyś zdarzyło, nich Ojciec sam osądzi, czy to nie dziko.
Przysłał do mnie misjonarz z sąsiedniej stacji Malgasza stolarza (umie piłować i wie, że heblem nie rąbie się, ale gładzi drzewo, dlatego uchodzi za stolarza, podobnie jak ja za rzeźbiarza), chcącego się uczyć rzeźbić, żebym mu pokazał, jak się wycina cieniutką piłką (laubzegą). Pokazałem mu, jak rękę trzymać, jak ciąć, a potem daję mu piłkę, żeby ciął tak samo. Czarny mój uczeń wziął piłkę do ręki, popatrzył na nią i czeka. No, jazda! panie bracie, czego czekasz — powiedziałem mu — tnij, bo chcę zobaczyć, jak to pójdzie. On mi odpowiada: »Ojciec nie powiedział skąd zaczynać, z północy, czy zachodu, czy skąd«. Naturalnie, że nie zrozumiałem o co mu chodziło, więc powiedziałem: skąd chcesz zaczynaj, tylko zaczynaj, bo czasu szkoda. Zaczął ciąć z boku, ale ja po dziś dzień nie wiem, jak on ten kierunek nazywa.
Drugi, podobne tremu dziwne oznaczenie miejsca, słyszałem u moich chorych. Jeden z nich dostał ospę, dałem mu flaszeczkę oliwy do smarowania pryszczy; po kilku dniach pytam, gdzie fla-