Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na stół, a część pozostała w rączce wpakowała mi się w lewą dłoń z brzegu tuż koło wskazującego palca. Coś chrustnęło przytem, ale ja sobie z tego nic nie robiłem, myśląc, że to chrustnięcie było skutkiem nacisku tępej stali na skórę. Wyjąłem dłuto z ręki, które wcale niegłęboko zastrzęgło, bo może na ½ ctm. niewięcej, zatamowałem krew i dalej robiłem. Ale pod wieczór, było to jakoś we środę, łapa mi spuchła, zacząłem dobrze czuć, że ją mam i przytem dostałem dreszczy jak we febrze, zrobiłem okład z wody i koniec na tem. Później przypomniałem sobie, co kiedyś powiedział mi jeden doktor jeszcze w kraju, że kiedy się kto skaleczy w stawie, to można łatwo mieć do czynienia z nożem doktorskim albo i pożegnać się zupełnie z palcem. Jak jedno tak i drugie, wcale mi się nie wydało pociągającem i na to wspomnienie stchórzyłem na serjo. Ukląkłszy zatem przed obrazem Matki Najśw., poprosiłem, żeby jeżeli Jej wola i łaska, pozwoliła inaczej jakoś cierpieć, a rękę żeby wykurowała, boć przecie tabernaculum skończyć muszę. We czwartek było mi bardzo trudno przy Mszy św., a w piątek nie mogłem wcale Mszy odprawić z powodu tej spuchniętej łapy. Nie przestawałem zatem prosić Matkę Najświętszą o uzdrowienie i przytem przyrzekłem Jej, że jeżeli wysłucha mojej niegodnej prośby, to podam to Ojcu do »Misyj« jako podziękowanie Matce Najśw. za wysłuchane prośby, żeby ci co czytają »Misje« mieli jeden dowód więcej nieskończonej dobroci Matki Boskiej i wychwalali Ją za to. Otóż w samej rzeczy Matka Najświętsza raczyła mnie niegodnego wysłuchać, w sobotę z trudnością wpraw-