Strona:Listy śp. Adama Mickiewicza do Pani Konstancyi.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LIST DRUGI.






Rozradowałaś mnie bardzo, moja Konstancyo, twojem ostatniem pismem. Czuję w niem iskrę życia nowego. Całem twojem usiłowaniem niech będzie usiłowaniem jedynem tę iskrę dochować. Czy ją inni przyjmą, za to nieodpowiesz, ale ciężko odcierpisz, jeźli ją utracisz. Ostrzegam Cię jak najmocniéj, abyś lada skim i lada jako duszą twą niedzieliła się, niewylewała się do dna. Jest to wielka rzecz, wiedzieć s kim mówić w duchu i jak mówić.
Trzeba w przody pokornie modlić się, skupić się i starać się poczuć stan bliźniego, z którem mamy pracować. Na te punkty dobrze uważaj:
1,Ludzi, którzy z siebie i z położenia swego radzi, którzy nie cierpią głodu moralnego, którzy nietęschnią, nieporywają się, omijaj. Chrystus Pan wołał do tych, którzy cierpią i obciążeni są, a syci i spokojni nieprzyjmowali go. Pamiętajmy, że i my, gdyby nam dobrze było na ziemi, dalecybyśmy zostali od prawdy. I nas Bóg naprzód cierpieniami za grzechy dotknął, i nam naprzód pokazał naszą ułomność i nicość, a potem dał pociechę. Zakamieniałe serca Bóg innemi środkami poruszy.

2,Gdziekolwiek obaczysz miękkość ducha, rozrzeniewine[1], łzę, współczucie, a mianowicie ból z obecności i żądzę i nadzieję przyszłości, tam szukaj brata, czy on

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – rozrzewnienie.