Strona:Listy śp. Adama Mickiewicza do Pani Konstancyi.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
LIST DZIEWIĄTY.






Kochana Pani Konstancyo!


Między twoim pierwszym i ostatnim listem nic tu nie zaszło takiego, coby mi kazało śpieszyć z odpisem. Zwłaszcza, że spodziewałem się ciebie na Ś. Jan. W rodzinie mojéj wszyscy zdrowi. Ja, wiesz czém jestem zajęty i w czém żyję. Czujesz, że to żywot niełatwy. Miałem tego roku więcej niż kiedy trudu. Przebyłem to wszystko i mam nadzieję, że dalej będzie łatwiej. Mam nadzieję, że twoje życie wyjaśni się dla ciebie samej. Dołóż starania, abyś nie miała zbyt wiele przeszkód zewnętrznych, interesów niepotrzebnych, procesów, słowem tego wszystkiego, co nas więzi i rozrywa. Resztę kłopotu pokonasz energią, moralną. Czekamy tu ciebie. Ja zdaje mi się, że całe lato w Paryżu przebawię, jeślibym ztąd choć na krótko ruszył, uwiadomię ciebie wcześnie. Powtórzę jeszcze, albo raczej, po raz setny przypomnę przestrogę, abyś z małych bied nie robiła sobie dobrowolnie straszliwych nieszczęść. Pamiętaj, że przed kilku lub kilkunastu laty, kiedy położenie twoje zewnętrzne było spokojne i wygodne, miałaś wszakże smutki i trapienia! Widzisz, że to wszystko z wewnątrz nas idzie. Prawda, że dziś masz powodów więcéj rzetelnego smutku, ale ich sama nie masz. Twemu synowi bliżej do ciebie do Budziszewa, niż tylu synom z Sybiru, lub Afryki lub Ameryki.