Strona:Liote.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —

przed żyjącymi, ukryta w głębiach tajemniczych boru, którego nikt nie znał.
Trudno by było doń trafić. Niedostępną osłonięty był górską kotliną, do której droga słała się po piaszczystej, martwej pustyni. Skoro kto w te zabłąkał się strony, dostrzegał tak cudną fata morganę, iż olśniony i rozmarzony nie szedł dalej, jeśli zaś próbował zbliżyć się do uroczego obrazu, wyprowadzała go ułuda na koła błędne, tak, iż zawsze każdy ominął miejsce, gdzie spała przeszłość.
Upływały dni ludzkie w bezchmurnem szczęściu. Uwielbili ludzie wspaniałym hymnem życie i jego radości.
Raz, młodzieniec jeden, zaszedłszy na pustynne szlaki, napawał długo wzrok swój widokiem cudnej, rozpostartej w cichem, słonecznem przeźroczu fata morgany. Potem niebacznie przeniósł oczy na samo słońce, które oślepiło go tak, iż długi czas szedł nic nie widząc.
Gdy wreszcie spojrzenie jego odzyskało jasność, był już za obrębem fata morgany i ze zdumieniem ujrzał posępne zarysy skał, nigdy w tem miejscu niewidzianych.
Za przewodem idąc ciekawości, mozoły młodzieńczą pokonawszy siłą, dotarł do boru;