Strona:Liote.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —

tkałem tam Esterkę w jej świątecznem ubraniu.
Było to przed nadejściem pociągu, czyli w godzinie, kiedy oczekiwanie na przelotne wrażenia rozprasza chwilowo całodzienne nudy letników w N. Kto żyw ściąga wtedy ku stacyi.
Na peronie, pod werandą i w poblizkim lasku roili się czasowi mieszkańcy owych domków, tak mało okazujących wesela latem i zimą.
Przeważnie byli to spółwyznawcy Esterki, liczny zbiór żydowskich typów drobnomieszczańskich. Mężczyzn niewielu, kobiet i dzieci dużo. Są to żony kupców mniej zamożnych, komisantów, subiektów — które, nie mogąc pozwolić sobie na droższe letniska, ściągnęły do N. dla taniości, w towarzystwie wszystkich swych sióstr, kuzynek, ciotek i dalszych krewnych, tak potrzebnych do spólnego spędzania czasu, a może i dla rozłożenia kosztów mieszkania na większą ilość płatników.
Dziwnie był jednostajnym typ twarzy kobiet — twarzy bardzo białych i pulchnych z mięsistymi, wydatnymi nosami, grubemi wargami. Wolne szlafroczki mężatek nie czyniły tajemnicy z obfitości ich ciała, z obwi-