Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zajścia, a tem samem nie domyślała się, aby ktokolwiek z jej ukochanych mógł znajdować się w niebezpieczeństwie.
— Co się stało? Co to wszystko znaczy? — pytała przerażona.
— Zabiłem dachówką namiestnika rzymskiego.
Twarzyczka jej pokryła się śmiertelną bladością. Zarzuciła bratu ramiona na szyję i wpatrywała mu się, pełna boleści, nie mówiąc ani słowa, w oczy. Pod wpływem tego wzroku nabrał otuchy.
— Nie zrobiłem tego umyślnie, Tirzo — rzekł — to był przypadek.
— Jak myślisz, cóż nam uczynią? — pytała.
Spojrzał na popłoch coraz się zwiększający na ulicy i dachach, a obraz ponurego i groźnego Gratusa przypomniał mu się z całą wyrazistością. Jeśli żyje, gdzież kres jego zemsty? Jeśli nie żyje, jakaż wściekłość legionistów? Nie mając gotowej odpowiedzi, spojrzał na dół właśnie w chwili, gdy straż pomagała dowódzcy wsiąść na konia.
— Żyje, żyje, Tirzo! Błogosławionym niechaj będzie Bóg ojców naszych!
Uspokojony, zwrócił się do Tirzy, mówiąc:
— Nie bój się; wytłómaczę, jak się stało, przypomnę zasługi ojca i zaoszczędzą nas.
Zwrócili ku letniemu domowi, gdy nagle dach zadrżał pod ich stopami a uszu ich doleciały uderzenia pałek i trzask wyłamywanych bram. Z podwórza słychać było krzyki rozpaczy, płacz i jęk przerażonych kobiet. Następnie usłyszeli zbliżające się kroki gromady ludu, klątwy i błagania. Wnet żołnierze, wyłamawszy północną bramę, stali się panami pałacu, a Judę ogarnęło straszliwe przeczucie, że to jego szukają, a z niem myśl o ucieczce, ale dokąd? Chyba tylko, gdyby miał skrzydła, mógłby uciec. Tirza z obłąkanemi od strachu oczyma chwyciła jego rękę, pytając:
— Judo, co to wszystko znaczy?
On wiedział, co to znaczy — mordowano służbę... a jego matka!... Któż wie, czy który z dosłyszanych głosów rozpaczy nie był jej głosem! Okropność!... Przecież zdobył się na siłę woli i rzekł:
— Tirzo, zostań tu i czekaj na mnie, pójdę zobaczyć co się dzieje.
Ale głos jego drżący od trwogi, nie mógł uspokoić dziewczyny, która się tem goręcej tuliła do niego.