Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie widział jej twarzy, ale czuł dobrze, że żartuje, rzekł więc jeszcze poważniej:
— Jesteś bardzo, bardzo dobrą, matko moja. Nikt mnie nigdy tak jak ty kochać nie będzie. — Mówiąc to, okrywał pocałunkami jej rękę.
— Zdaje mi się, że odgaduję, czemu wymijasz moje pytanie — mówił dalej. — Dotąd życie moje należało do ciebie. Jakże łagodną i troskliwą była ta opieka! czemuż nie może trwać zawsze! Wolą Pana jest, abym był panem siebie — przyjdzie dzień rozstania, będzie to dzień straszny dla nas obojga. Bądźmy więc silni i odważni. Pragnę być twoim bohaterem, ale ty musisz mi ku temu wskazać drogę Znasz prawo, które każe: aby każdy syn Izraela obrał jakiś zawód. Nie jestem wyjątkiem i dlatego pytam: mamże paść trzodę? uprawiać rolę? obracać żarna? być prawnikiem, czy uczonym w Piśmie? Pomóż mi, droga matko, powziąść postanowienie.
— Gamaliel nauczał dziś — rzekła w zamyśleniu.
— Podobno, ale nie słyszałem go.
— No, to może odwiedziłeś Symeona mówią, że odziedziczył geniusz swej rodziny.
— Nie, nie widziałem go, byłem na rynku targowym, nie w świątyni, odwiedziłem młodego Messalę.
Jakiś odcień bólu w głosie uderzył matkę, przeczucie przyspieszyło bicie serca, a ręka, poruszająca wachlarz, zmartwiała.
— Messalę? — rzekła — Cóż on mógł ci powiedzieć, coby cię zaniepokoiło?
— Bardzo się odmienił.
— Chceszże przez to powiedzieć, że wrócił Rzymianinem?
— Tak.
— Rzymianin — mówiła wpół do siebie — znaczy na całym świecie tyle co władzca i pan! Czy długo tam był?
— Pięć lat.
Zamilkła pełna smętnych myśli, a wzrok jej tonął w przestrzeniach ciemnej nocy. Syn pierwszy przerwał milczenie.
— To co mówił Messala, matko moja, dość było gorzkie samo w sobie, ale sposób, w jaki się odzywał, był wprost nie do zniesienia.
— Domyślam się, że dotknął cię boleśnie pod względem narodo-