Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie myśl jednak, książę Jerozolimy, abym tak łatwo dała za wygraną, pozostałam na miejscu — mówiła dalej, zanim zdołał się opamiętać. — Nie śmiałam się bynajmniej, lecz pomyślałam sobie: — Czekaj, w Świątyni ukaże się jak przystało na bohatera, co cały świat ma zdobyć! Widziałam dalej jak wchodził w bramę Shushan i w podwórze niewiast. Prócz mnie ileż ludzi czekało tak samo jak ja z zapartym oddechem na ogłoszenie, ileż tysięcy w portykach, podwórzach, w klasztorach i na stopniach z trzech stron Świątyni — tysiące tysięcy, co mówię, miliony! Wszystko czekało. I o dziwo! ha, ha, ha, już zdało mi się, że słyszę trzask upadającego Rzymu. Ha, ha, ha, klnę się na duszę Salomona, twój Król wszechwładny nie ogłosił swej królewskiej władzy, choć Świątynia zdawała się drżeć odgłosem Alleluja! co wydzierał się z piersi Jego dzieci! a i Rzym stoi, jak stał!
Ani wywody Baltazara, ani cuda Chrystusa, które widział własnemi oczami, nie podziałały na niego tak, jak słowa stojącej przed nim kobiety. Łuska spadły mu z oczu, — posłannictwo Nazarejczyka nie było politycznem; człowiek zwykły nie oparł by się takiemu hołdowi jaki Jemu złożono.
— Córko Baltazara — rzekł z godnością — jeśli gramy jeszcze, to weź wieniec, godło zwycięstwa — przyznaję ci go chętnie. Teraz porozumiemy się. Że masz wytknięty cel, nie wątpię, wymień go, proszę, a odpowiem ci. Potem idźmy każde w swoją drogę i zapomnijmy, żeśmy się kiedy spotkali. Mów, słucham dalej, ale uważaj, abyś za daleko nie zaszła!
Patrzyła na niego przez chwilę, jakby się namyślała, co czynić — może ważyła siłę swej potęgi, potem rzekła zimno: Możesz odejść — idź!
— Pokój tobie — odpowiedział i zwrócił się do odejścia. Gdy był u drzwi, zawołała:
Jeszcze słowo!
Stanął i obejrzał się:
— Zważ wszystko, co wiem o tobie.
— O najpiękniejsza z Egipcyanek — mówił, zwracając się, cóż albowiem wiesz o mnie?
Patrzyła jakby nieprzytomnie.
— Ty, synu Hura, jesteś więcej Rzymianinem niż którykolwiek z twych rodaków.