Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/459

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zgadnie co będzie, poczekaj jeszcze, jeszcze dzień, lub tydzień, może ujrzysz pałac i lwy.
Nie zważając na przerwę, mówiła dalej:
— Dziwi mnie twe przebranie, wszak nie jest ono szatą odpowiednią dla namiestnika Indyi lub jakiegokolwiek wicekróla. Widziałem raz satrapę Teheranu, nosił turban z jedwabiu, a szatę ze złotej tkaniny; rękojeść jego miecza świeciła klejnotami i myślałam zaprawdę, że Oziris użyczył mu wspaniałości słońca. Widząc cię w tak skromnem przybraniu, lękam się, że nie otrzymałeś królestwa, które z tobą dzielić miałam!...
— Córa mego czcigodnego i mądrego gościa uprzejmiejszą jest niż sama przypuszcza, bo przekonuje mię, że w pięknym ciele może mieszkać serce pełne goryczy.
Ben-Hur mówił grzecznie, Iras zaś, pobawiwszy się chwilę naszejnikiem z monet, mówiła dalej: Jak na Żyda, mądrym jesteś, synu Hura. Wiesz, widziałam tu wjazd twego wymarzonego Cezara do Jerozolimy. Mówiłeś nam, że dnia tego ogłosi się królem Żydów u stopni Świątyni, poszłam więc naprzeciw, widziałam uroczysty pochód prowadzący Go, gdy schodził z góry. Słyszałam śpiewy i wołanie „hosanna!“ Widziałam, jak powiewano mu palmami; wyglądało to wspaniale. Ale gdy szukałam tam między tłumem postaci po królewsku wyglądającej, cóżem ujrzała? Czy jeźdca w purpurze, czy wóz lśniący od złota, czy rycerza z tarczą, czy choćby uzbrojoną włóczniami kohortę? Napróżno! — Pragnęłam ujrzeć bodaj księcia Jerozolimy na czele swych Galilejczyków.
— Tu rzuciła na słuchającego spojrzenie pełne pogardy, potem zaśmiała się szyderczo, jak gdyby na wspomnienie takiego obrazu, nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
— Zamiast Sesostrysa wracającego z tryumfem, lub Cezara w zbroi, cóżem ujrzała — ha, ha, ha! ujrzałam mężczyznę z twarzą i włosami kobiety, jadącego na źrebięciu oślicy i płaczącego. Toż to król! Toż to syn Boży! Odkupiciel świata! Ha, ha, ha!
Mimo, że Ben-Hur umiał panować nad sobą, była chwila, w której o mało nie dał się unieść gniewowi.