Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tu Hillel spojrzał na zwój pergaminowy, leżący na trójnogu, a wskazując nań drżącym palcem, rzekł: w Betleem w Judei, bo napisano jest przez Proroka: „I ty, Betleem, ziemio Judzka, nie jesteś ostatnia między książęty Judzkiemi, bo z ciebie wyjdzie Ten, który opanuje cały naród Izraelski.“
Twarz Heroda zmieniła się, oczy spoczęły na pergaminie, — zamyślił się. Otaczający widząc gniewne oblicze pana, zadrżeli, tak on jak i oni milczeli, nareszcie król obrócił się i wyszedł z komnaty.
— Bracia — rzekł Hillel — oto jesteśmy wolni.
Zgromadzenie powstało i rozeszło się grupami.
— Symeonie — rzekł Hillel.
Człowiek liczący mniej więcej pięćdziesiąt lat, przybliżył się ku niemu.
— Zwiń święty pergamin i weź go z poszanowaniem.
Gdy rozkaz został spełniony, rzekł Hillel:
— Teraz podaj mi ramię, pójdę do lektyki.
Opuścili salę.
Tak odszedł sławny Hillel i Symeon, syn jego, przyszły jego następca w mądrości, nauce i godności.
Tegoż samego wieczora, ale znacznie później, nasi trzej podróżni mędrcy udali się w gospodzie na spoczynek. Kamienie, które im służyły za wezgłowia, tak wysoko podpierały głowy, że przez otwór w sklepieniu mogli patrzeć w ciemności nocy, a patrząc w migocące gwiazdy, myśleli o swojem niezwykłem powołaniu. Otóż byli już w Jerozolimie, pytali przy bramie o Tego, którego szukali, oznajmili Jego narodzenie, teraz pozostaje im tylko znaleźć Go, i w tem zdali się zupełnie na Ducha. Ludzie, nadsłuchujący głosu Boga lub wyczekujący znaku z Nieba, nie mogą spać. Wśród tego oczekiwania wszedł w ciemności sklepienia jakiś człowiek.
— Wstańcie! — rzekł — przynoszę rozkaz, któremu natychmiast trzeba uczynić zadosyć.
Wszyscy usiedli na posłaniach.
— Od kogo przybywasz? — spytał Egipcyanin.
— Od króla Heroda.
Każdy z podróżnych doznał niemiłego wzruszenia.