Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wschodu“, który tak zachwycająco opisuje Milton,[1] niż jakiekolwiek inne miasto na świecie.
Komnatę, do której teraz wejdziemy, nazwanoby dzisiaj salonem; była obszerną, posadzka lśniła marmurem, a światło wpadało oknami zaopatrzonemi kolorową miką,[2] zastępującą teraźniejsze szyby. Jednostajność ścian urozmaicały posągi Atlasa[3] i jego cór w rozmaitych postawach, podtrzymując gzyms zdobny niezmiernie rozmaitemi arabeskami i mieszaniną barw: niebieskiej, zielonej, purpurowej i złotej. Wkoło ścian znajdował się dywan z indyjskiego jedwabiu i wełny kaszmirskiej utkany.
Umeblowanie stanowiły stoły i stołki dziwacznego egipskiego kształtu.
Niech więc Simonides myśli o oczekiwanym królu i układa, w jaki sposób mu dopomoże, a Estera niech śpi wśród złotych snów. My, przejdźmy most na rzece, bramą bacznie strzeżoną, mińmy iście babilońską liczbę krętych kurytarzy, podwórzy i wejdźmy do owej złoconej komnaty.
Od stropu zwiesza się pięć świeczników, po jednym w każdym rogu, a piąty, największy, w środku. Świeczniki te, niby piramidy lamp płonących, rzucały światło jaskrawe na demoniczne oblicza Atlasów i różnobarwne ozdoby gzymsu. Wkoło stołów zgromadziło się około stu osób, którym się przypatrzeć musimy.

Wszyscy byli młodzi, niektórzy jeszcze nawet chłopcy. Bez żadnej wątpliwości są to Italowie a najwięcej Rzymian, bo mówią czystą łaciną i noszą suknie, jakich używają w domu mieszkańcy wielkiej stolicy nad Tybrem. Tuniki ich, o krótkich rękawach, nadają się wybornie do klimatu Antyochii, a krój ich szczególnie wygodnym się zdaje w dusznej atmosferze komnaty; togi i suknie, niektóre bogato i nie bez znaczenia purpurą lamowane, leżą na dywanie porzucone. Gdzie niegdzie wśród tych szat widać śpiących, wygodnie rozciągniętych młodzieńców; czy ich powaliło zmęczenie

  1. Milton, sławny poeta angielski.
  2. Mika czyli łyszczyk — płyty mineralne, bywają w rozmaitych kolorach, także perłowej konchy.
  3. Atlas, bożek skazany za przypuszczenie szturmu do nieba, na dźwiganie na swych barkach sklepienia niebios. Starożytni mniemali, że sklepienie nieba musi spoczywać na jakimś stałym punkcie