Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jak ma przyjść — czy jako król?
— Tak, i los Rzymu wypełni się — twierdzi Szeik.
Ben-Hur milczał chwilę, próbując opanować swoje uczucia.
— Starzec ten jest jednym z wielu milionów — rzekł zwolna — z wielu milionów, wśród których każdy ma krzywdę do pomszczenia. Ta dziwna jego wiara karmi go winem i chlebem nadziei, bo któż kiedy, jeśli nie Herod, może być królem Żydów, póki Rzym istnieje? Ale wracając do opowiadania, czy słyszałeś co mu Simonides odparł?
— Jeśli Ilderim jest zacnym, to Simonides jest mądrym — mówił Malluch — słuchałem... Nagle przerwał... Ale słuchaj no, ktoś nas dogania.
Jakoż zbliżał się hałas, turkot wozu i odgłos końskich kopyt, a niebawem ukazał się także Szeik Ilderim, konno w orszaku swoich ludzi; między wiedzionymi końmi była i owa czwórka wraz z wozem. Jechał Szeik z pochyloną głową a biała broda spadała mu na piersi. Nasi dwaj znajomi, zwróciwszy się ku niemu, uprzedzili go, pozdrawiając go uprzejmie:
— Pokój wam! Witaj mój przyjacielu Malluchu, witaj; ufam, iż nie wracasz, ale przybywasz z jaką dobrą wieścią dla mnie od zacnego Simonidesa, którego niech zachowa w długie lata przy życiu wielki Bóg ojców jego! Wróćcie więc i chodźcie ze mną. Mam chleb i napój, a jeśli wolicie, mamy napój i mięso z młodego koźlęcia. Chodźcie.
Towarzyszyli więc Szeikowi aż do namiotu, a gdy zsiadali, gospodarz tymczasem stanął u wejścia, trzymając w ręku tacę z trzema kubkami napełnionymi jasno-żółtawnym likworem. Naczerpał był tego napoju z bukłaku[1] umieszczonego u stropu namiotu.
— Pijcie — rzekł serdecznie do przybyłych — w napoju tym jest umocnienie mieszkańców namiotów.
Każdy wziął kubek, wypił do dna, zostawiając tylko pianę, a Szeik mówił:
— Wejdźcie teraz w Imię Boże.
Gdy weszli, Malluch wziął na bok Szeika i mówił z nim na osobności, a skończywszy, zbliżył się do Ben-Hura i rzekł:

— Już rozmówiłem się z Szeikiem, jutro rano da ci konie i jest twoim przyjacielem. Zrobiłem dla ciebie, co mogłem — reszta należy

  1. Worek skórzany do wina, praktyczny do transportu w krajach gorących, bo nieuciskąjący zwierzęcia.