Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

marzyłem całe lata, modliłem się o nią, przygotowywałem ją. W zwiększającem się mieniu czerpałem cierpliwość, myśląc i obiecując sobie, że jako żywie Pan, tem bogactwem kupię karę na złoczyńców. To też, gdy młodzieniec mówił o swem ćwiczeniu w wojennem rzemiośle i o tajemnym celu, odgadłem, że tym celem jest zemsta! Tak, Estero, trzecią myśl, która mnie uczyniła twardym na jego prośby, a która mnie zarazem do radości podniecała po jego odejściu, to myśl o zemście.

Estera pieszcząc jego zwiędłe ręce, zdawała się uprzedzać myślą okoliczności i rzekła: Odszedł, a czy powróci?
— Wierny sługa mój Malluch jest z nim i przywiedzie go skoro będzie czas.
— A rychłoż to będzie, ojcze?
— Wnet, wnet. On sądzi, że wszyscy świadkowie wymarli; tymczasem żyje jeszcze ktoś, a ten pozna, ażali on jest synem mego pana.
— Czy jego matka?
— Nie, moja córko, postawię tego świadka przed obliczem jego; tymczasem zdajmy sprawę tę Panu. — Zmęczyłem się, przywołaj Abimelecha.
Estera uczyniła zadość woli ojca i wrócili do domu.




ROZDZIAŁ XV.

Ben Hur opuścił dom kupca z przekonaniem, że do dawnych zawodów przyjdzie mu doliczyć nowy; im droższą mu były matka i siostra, tem ciężej myśl ta go przygniatała. Opanowała go zaś wraz z poczuciem zupełnego osamotnienia na tej ziemi, które więcej niż każde inne czyni ludzi obojętnymi na wszystko, co ich otacza.
Z trudnością przecisnął się wśród ludzi i skrzyń z towarami i wyszedł na wybrzeże, dokąd go chłodny wietrzyk zapraszał. W tej chwili przyszły mu na myśl słowa podróżnego: lepiej być robakiem i żywić się morwami Dafny, niśli gościem u stołu królewskiego. Odwrócił się i poszedł spiesznym krokiem do oberży.
— Pytasz o drogę do Dafny? — rzekł stróż zdziwiony pytaniem Ben-Hura. — Więc nie byłeś tu nigdy? Zaprawdę, nazwij dzień dzisiejszy najszczęśliwszym w życiu! Nie bój się zbłądzić. Pierwsza droga