Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po drugiej stronie mostu wznosiły się mury, sterczały fantastyczne szczyty, wieżyczki owych rzymskich pałaców, które, jak mówił ów Żyd podróżujący, zajmowały każdą piędź ziemi owej ulubionej przez Rzymian wyspy. — Nie zatrzymały one uwagi Ben-Hura, myślał tylko, że nareszcie usłyszy o swej rodzinie, jeśli Simonides był rzeczywiście sługą jego ojca. Czy tylko zechce się przyznać do tych stosunków? Zaiste nie było to łatwem. Przyznanie się do nich było zarazem wyrzeczeniem się bogactw i potęgi kupieckiej tak sławnej i znanej na lądzie i na morzu. Naturalnem i dalszem tegoż następstwem musiałoby być opuszczenie stanowiska w najświetniejszej chwili i dobrowolny powrót do niewoli. Czuł Ben-Hur dobrze trudność położenia.
Mimo że położenie to dobrze rozumiał, nie tracił odwagi, którą czerpał w przeświadczeniu w swe prawa. Jeśli historya, którą słyszał, była prawdziwą, Simonides wraz z swym majątkiem był jego własnością. Co prawda, o bogactwa nie chodziło mu wcale i dlatego postanowił dać mu wolność i nie żądać obrachunku, byleby mu powiedział cośkolwiek o losie matki i Tirzy.
Uspokojony tą myślą, wszedł do domu.
Wnętrze tegoż wyglądało, jak skład najróżnorodniejszysh towarów, a chociaż mało było światła i powietrze duszne, ludzie pracowali tam raźno przy świetle latarni. Wśród składających towary widział i takich, którzy zabijali skrzynie, mające się ładować na statki. Wązkiem przejściem wśród rozstawionych skrzyń i worów szedł z wolna, myśląc nad tem, czy być może, aby człowiek, którego uzdolnienia tak wiele miał przed sobą dowodów, mógł być niewolnikiem jego ojca? Jeśli tak, do jakiejże należał klasy? Byłże Żydem i synem sługi? A może dłużnikiem lub tegoż synem? Kto wie, może był złodziejem i jako taki został w niewolę za kradzież sprzedanym? — Podobne myśli nie zmniejszały jednak uznania dla kupca, ale zwiększały ją z każdą chwilą.
Wreszcie spostrzeżono Ben-Hura, a ktoś zbliżył się do niego, pytając, czegoby żądał.
— Chciałbym się widzieć z kupcem Simonidesem.
— Zechciej pójść za mną.