Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niem z pomiędzy towarzyszy niedoii, i pozwoli nieszczęśliwemu mieć nadzieję lepszej przyszłości.
Strasznem dla Ben-Hura było oczekiwanie, krótka chwila wydała mu się wiekiem. Z każdem poruszeniem wiosła zwracał wzrok na trybuna, który, skończywszy przygotowania, legł na posłaniu i zdawał się pragnąć odpoczynku. Na ten widok gorzko się zaśmiał nasz skazaniec i pełen oburzenia postanowił nie patrzeć więcej w tę stronę.
Hortator zbliżył się tymczasem ku numerowi przedostatniemu, a brzęk łańcuchów zadzwonił złowrogo. Wreszcie numer sześćdziesiąty! Z rozpaczliwym spokojem zatrzymał wiosło i wyciągnął nogę ku przełożonemu; w tem... trybun poruszył się, siadł i dał znak dozorcy.
Straszny przewrót dokonał się w sercu Żyda. Wzrok trybuna przeniósł się z hortatora na niego; opuścił więc wiosło, a cały okręt w jaśniejszem przedstawił mu się świetle. Nie słyszał co mówiono, ale po co miał słyszeć, wiedział tylko, że łańcuch wisiał u ławy i że dozorca wróciwszy na swoje miejsce, wybijał takt, którego tony nigdy mu się tak pięknymi nie wydawały. Toteż oparłszy pierś na rączce wiosła, posunął je z całej siły, zginając prawie do złamania, a rzemień rozciągał się, jakby miał pęknąć. Dozorca zbliżył się do trybuna, i uśmiechając się, wskazał na numer sześćdziesiąty.
— Co za siła! — rzekł.
— Co za duch! — odparł trybun. — Zaprawdę, on lepszy bez łańcucha, nie zakładaj mu go nigdy.
To mówiąc, wyciągnął się znów na posłaniu.
Statek płynął dalej prawie bez pomocy wiatru, samą siłą wioseł. Ludzie niepełniący służby, spali snem twardym na swem posłaniu, załoga na pokładzie.
Raz — dwa razy — luzowano Ben-Hura, ale nie mógł spać. Nic toż dziwnego; trzy lata ciemności, a w tym czasie jeden jedyny promień słońca! Jak rozbitek, rzucony na morskie głębiny, zbliżał się wreszcie do lądu! Zaiste, w takiej chwili sen ucieka. Zdawało mu się, że skończyły się udręczenia, że znajduje się w domu ojców swoich w gronie rodziny. Czuł się szczęśliwy jak nigdy dotąd. Messala, Gratus, Rzym i wszystkie gorzkie wspomnienia przedstawiały mu się jako przebyta choroba,