Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i drugie swoją obecnością. Skoro otrzymał najpierwszą w Rosji dekorację, oddawano znowu starcowi najwyższe honory; jednak monarchy niezadowolenie nie było tajemnicą dla nikogo. Zachowywano jedynie pewne względy przyzwoitości; w czem car dawał przykład sam najpierwszy. Szeptano sobie przytem na ucho że starzec bardzo zawinił, jest do niczego, zdzieciniałym bałwanem i na tem koniec. Gdy na powitanie cara Kutuzow trzymając się w tem tradycji zapamiętanych jeszcze z czasów panowania carowej Katarzyny, kazał go salutować sztandarami zdobytemi na nieprzyjacielu, Aleksander zmarszczył brwi, mruknąwszy gniewnie między innemi i te dwa słowa:
— Stary komedjant!
Niechęć cara wzmogła się o wiele z tego powodu, że Kutuzow czy nie mógł czy nie chciał pojąć konieczności prowadzenia dalej kampanji po za Rosji granicami. Nazajutrz po swoim wjeździe do Wilna, car powiedział zgromadzonym oficerom.
— Ocaliliście nie tylko samą Rosję, ale razem z nią i resztę Europy!
Wszyscy wtedy w lot zrozumieli że wojna jeszcze nieskończona. Jeden Kutuzow ani słyszeć o tem nie chciał. Wyrażał się głośno wszem w obec, że taka wojna nie przyczyni Rosji większej sławy, ani nie przyniesie tejże żadnej korzyści. Utrzymywał nawet wręcz przeciwnie: — „Że wojna podobna zmniejszyłaby urok, który Rosja rozpościera obecnie na państwa ościenne. Spróbował przedstawić jasno carowi, trudność niesłychaną co do nowej