Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tak sprzyjających okolicznościach. Dzięki temu zapatrywaniu się nader filozoficznemu na bieg wypadków, nie żałował nawet że nie będzie obecnym w bitwie pod Borodynem, i przyjął z wielką ochotą rozkaz udania się do Woroneża, w celu uzupełnienia nowemi końmi, braku tychże w jego pułku.
Wysłano go przed samą bitwą, opatrzywszy na drogę w instrukcję pisaną i niezbędne pieniądze na zakupno koni. On pchnąwszy naprzód swego luzaka, żeby mu wyszukał kwaterę odpowiednią, wziął konie pocztowe do własnego powoziku, i puścił się w kierunku wskazanym.
Ten jedynie, kto sam spędził całe miesiące w ciężkiej atmosferze obozowej, podczas wojny, zdoła pojąć rozkosz niezmierną Mikołaja, gdy stracił z oczu konwoje z rannymi, ambulanse; gdy przestał żywić się nędzną strawą żołnierską i nie potrzebywał kłopotać się, skąd weźmie na jutro furażu dla koni, a wiktuałów jakichkolwiek dla swoich ludzi? Skoro znalazł się po za obozowiskiem, taką uczuł radość, jakby wszystko co go otaczało, widział po raz pierwszy w życiu. Zachwycał się wsią każdą, chłopstwem spotykanem po drodze, domami większych ziemskich właścicieli, polem świeżo zoranem, domkami pocztowemi, z poczmistrzami i postyljonami wiecznie zaspanymi... i tem podobnie. Co go cieszyło najbardziej, to gdy spotykał po drodze ładne i młode kobietki, mogąc umizgać się do nich w pojedynkę, bez nieznośnego i niepotrzebnego dodatku, kilkunastu innych oficerów, spragnionych i łaknących tak samo jak on przyjemnej rozrywki. Dodajmy, że każda