bratanka, najdroższą po bracie spuściznę, krew z jego krwi i kość z jego kości. Wzięła się więc choć z wstrętem i najwyższą przykrością, do przeglądania rachunków z Alpatyczem. Później odbyła walną naradę z Dessalles’em, co do dalszych nauk i prowadzenia małego Mikołcia. Następnie zaczęła zbierać się pospiesznie chcąc wrócić do Moskwy do własnego pałacu.
Nataszka czując się teraz zupełnie osamotnioną, odsuwała się coraz bardziej od księżniczki Marji, szczególniej gdy ta postanowiła stanowczo odjechać. Marja zaproponowała rodzicom że weźmie z sobą Nataszkę. Ci przystali na to z radością, widząc jak im biedaczka w oczach niknie, trawiona i zgnębiona smutkiem nad jej siły. Spodziewali się skutków najlepszych, ze zmiany miejsca i starań lekarzy.
— Nie pojadę nigdzie — odrzuciła szorstko Nataszka. — Błagam usilnie o jedną rzecz tylko, żeby zostawiono mnie w spokoju! — Po tych słowach wyszła czemprędzej z pokoju zalana łzami, nie tyle z bólu co z gniewu i rozdrażnienia.
Dotknięta do żywego opuszczeniem przez księżniczkę Marję, którą pomawiała o zupełne zapomnienie o zmarłym bracie, spędzała czas po największej części zamknięta w swoim pokoiku. Tam się znalazłszy, wciskała się zwinięta w kłębuszek w róg otomany, poruszając bezwiednie i bezmyślnie czemkolwiek, co jej pierwsze wpadło w ręce. Oczy wlepiała w jeden punkt, nie widząc zupełnie najbliższych przedmiotów, tylko goniąc wzrokiem jakieś mary, jakieś mgliste obrazy wysnute z jej fantazji. Ta samotność nękała ją, osłabiała, a jednak była dla niej
Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 09.djvu/196
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.